

Po zamknięciu "Cammino" Kamil Bednarek otworzył własną małą restaurację. Wystrój "Freestyle Cooking" to trzy stoliki, które pozostawił poprzednik, mały aneks kuchenny i lodówka. W planie jest dodanie nowych miejsc dla gości, bowiem bywa, że w godzinach lunchu trzeba poczekać na miejsce.

Ale karta nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z kucharzem, a Kamil wie, że klient to lubi. Każdą rozmowę traktuje więc bardzo poważnie wypytując się o ulubione smaki. Osobie niezdecydowanej zaproponuje danie, które w danym dniu będzie najlepsze. Kamil
lubi też nowe wyzwania. Zdarzyło się, że przygotowywał już dania na specjalne zamówienie. Dość nietypowe, bo rzadko występujące w naszych restauracjach. Był to kangur z
brzoskwinią w karmelu i z chutneyem z kiwi, był też struś i krokodyl!
Wystrój lokalu posiada też swoje smaczki. Na półkach i stolikach leżą czasopisma i książki kucharskie. Na stołach umieszczone są przepisy na smaczne dania. W oczekiwaniu na
zamówiony posiłek można je przeczytać, przepisać i przygotować samemu w
domu. Jest więc przepis na pieczoną jagnięcinę z papryką i pomarańczą,
karmelową wieprzowinę, chłodnik z rzeżuchy, gotowane gruszki w grzanym
winie, jest też smacznie zapowiadający się przepis na łososia w porach, z
pistacjami.
Kamil podczas pracy jest skupiony, ale zawsze uśmiechnięty. Cechą charakterystyczną i znakiem rozpoznawczym jest to, że często rozmawia ze swoimi klientami. A goście to doceniają. Byłam świadkiem jak klientka mieszkająca w okolicy przyszła po poradę kulinarną. Dotarły do mnie słowa mówiące jak długo smażyć mięso i jak doprawić danie.


Dania na wynos są bardzo często szykowane dla stałych odbiorców. Jednym z nich jest Pan Ryszard, który zamawia kilka porcji zbierając je do firmy znajdującej się w pobliżu.
A jakie plany ma Kamil? Przede wszystkim duży nacisk stawia na podnoszenie swojej wiedzy. W planie ma szkolenie w Instytucie Paul'a Bocuse'a w Lyonie (łatwo się domyśleć :-)), a w najbliższym czasie uzupełnia edukację na Politechnice Łódzkiej, studiując Biotechnologię i Naukę o Żywieniu. To oczywiście tylko część planów. Więcej nie zdradza. W tej chwili cieszy się, że lokal zaczyna mieć swoich fanów, a gości przybywa. Nie można nie wspomnieć o kocie, który jest znakiem firmowym lokalu. Kot o zielonych oczach, uśmiecha się od ucha do ucha, i czeka na danie przygotowane przez właściciela :-))
1 komentarz:
Uwaga!!! To miejsce uzależnia! Jestem codziennym gościem od dnia otwarci i jeszcze mi się nie znudziło a to dlatego, że fantazja Kamila nie zna granic... POLECAM :)
Prześlij komentarz